– Ełord... – Spojrzała na niego. To nie mogła być prawda. Ona? Wampirem? Nie pamiętała, by kiedykolwiek jakiś ją ugryzł... Chociaż, kiedy była mała... Nie, to nie może być to.
– To prawda, Mary. – Edward zrobił poważną minę i wrócił do otrzepywania się z niewidzialnego kurzu. Po chwili zobaczył, że z oka Mary spływa jedna, samotna łza i postanowił zostawić swoje ubranie w spokoju. W tym momencie najważniejsze było to, żeby pomóc Mary. Podał jej różową, wyszywaną w kwiatki chusteczkę. – Znalazłem ją na śmietniku – dodał, mając nadzieję, że to uczyni jego chusteczkę wyjątkową.
– Ale, Edwardzie... – Mary starła z policzka Krysię, jak pozwoliła sobie nazwać łzę. Zdała sobie sprawę, że właśnie ją zabiła, ale nie obchodziło ją to. – Jak to się stało? Jak... jak się dowiedziałeś o tym?
Edward wziął ją za rękę, a po chwili puścił ją i wytarł dłoń o spodnie.
– Fuj – mruknął. – Mam pewną teooooo... – Nie zdążył dokończyć, bo wciągnęła go czarna dziura wrzeszcząc "to za bycie niemodną, głupku!". Mary myślała, że się rozpłacze. Dotknęła swojego zęba i próbowała go ruszyć.
– Nie chce wypaść! – zawołała Mary żałośnie i usiadła na ziemi. Jedna, samotna, kryształowa łza wyciekła jej z oka, ale ona natychmiast ją starła. Musi być twarda! Wampiry muszą być dzielne... muszą! Chyba. – To nie ma sensu!
Mary wstała z ziemi, otrzepała się z niewidzialnego kurzu i poszła po pilniczek do paznokci. Być może jeśli pozbędzie się kłów, to przestanie być wampirem? To dosyć możliwe. Czym prędzej pobiegła po wcześniej wspomniany przedmiot. W pośpiechu wpadła do pokoju wspólnego Slytherinu (w końcu, po rozmowach z Dumbledorem, zdecydowała, że będzie należeć jedynie do jednego domu), popędziła do swojego dormitorium i zaczęła grzebać w swoich rzeczach. Wyrzucała z szafy po kolei różne dziwne przedmioty: pudełko podpasek, miska dla psa, obrok, klocki Lego, poradnik Jak ugotować jedzenie dla chomika: teoria, pergaminy, pióra, ściągi, gumki (do włosów, oczywiście)... Zrobiła tak wielki hałas, że obudziła ze snu Kanatę.
– Mamo, zostaw tego kota, zjemy coś innego na obiad... – zaczęła mruczeć. Mary popatrzyła na nią i znowu zaczęła grzebać w szafie. Kanate podniosła się, przetarła oczy i popatrzyła na Mary zdziwiona. – Co ty robisz? Dlaczego nie poprosisz Sebastiana?
Mary trzepnęła się otwartą dłonią w głowę. Przecież ma lokaja!
– Szukam pilniczka, żeby przypiłować kły.
– Aha... – Kanate popatrzyła na nią dziwnie, po czym spojrzała na zegarek i przeraziła się. – Już tak późno! Mary, chodź, spóźnimy się na sałatkologię!
Mary westchnęła i odłożyła poszukiwanie pilniczka na później. Nie chciała zarobić szlabanu za niepojawienie się na lekcjach. Włożyła do torby różowy notesik, długopis w tym samym kolorze z dyndającym na nim motylkiem i wzięła swoją przyjaciółkę za rączkę. Pociągnęła ją do sali.
– Fuj – mruknął. – Mam pewną teooooo... – Nie zdążył dokończyć, bo wciągnęła go czarna dziura wrzeszcząc "to za bycie niemodną, głupku!". Mary myślała, że się rozpłacze. Dotknęła swojego zęba i próbowała go ruszyć.
– Nie chce wypaść! – zawołała Mary żałośnie i usiadła na ziemi. Jedna, samotna, kryształowa łza wyciekła jej z oka, ale ona natychmiast ją starła. Musi być twarda! Wampiry muszą być dzielne... muszą! Chyba. – To nie ma sensu!
Mary wstała z ziemi, otrzepała się z niewidzialnego kurzu i poszła po pilniczek do paznokci. Być może jeśli pozbędzie się kłów, to przestanie być wampirem? To dosyć możliwe. Czym prędzej pobiegła po wcześniej wspomniany przedmiot. W pośpiechu wpadła do pokoju wspólnego Slytherinu (w końcu, po rozmowach z Dumbledorem, zdecydowała, że będzie należeć jedynie do jednego domu), popędziła do swojego dormitorium i zaczęła grzebać w swoich rzeczach. Wyrzucała z szafy po kolei różne dziwne przedmioty: pudełko podpasek, miska dla psa, obrok, klocki Lego, poradnik Jak ugotować jedzenie dla chomika: teoria, pergaminy, pióra, ściągi, gumki (do włosów, oczywiście)... Zrobiła tak wielki hałas, że obudziła ze snu Kanatę.
– Mamo, zostaw tego kota, zjemy coś innego na obiad... – zaczęła mruczeć. Mary popatrzyła na nią i znowu zaczęła grzebać w szafie. Kanate podniosła się, przetarła oczy i popatrzyła na Mary zdziwiona. – Co ty robisz? Dlaczego nie poprosisz Sebastiana?
Mary trzepnęła się otwartą dłonią w głowę. Przecież ma lokaja!
– Szukam pilniczka, żeby przypiłować kły.
– Aha... – Kanate popatrzyła na nią dziwnie, po czym spojrzała na zegarek i przeraziła się. – Już tak późno! Mary, chodź, spóźnimy się na sałatkologię!
Mary westchnęła i odłożyła poszukiwanie pilniczka na później. Nie chciała zarobić szlabanu za niepojawienie się na lekcjach. Włożyła do torby różowy notesik, długopis w tym samym kolorze z dyndającym na nim motylkiem i wzięła swoją przyjaciółkę za rączkę. Pociągnęła ją do sali.
Sałatkologia rozwala.
OdpowiedzUsuńNie ogarniam Cię...^^
Salatkologia wymyslona zostala jakies szesc miesiecy temu, kiedy KTOS zdecydowal sie prowadzic zajecia z kotletologii. Ja mam salatkologie ^^
UsuńNie jestes pierwsza. :D
Hahahahah, idealne na poprawę humoru :D
OdpowiedzUsuńOoo, dziękuję :D
Usuń